Postanowiłam, że dzisiejszy post będzie w nieco innym stylu niż wszystkie. Jeśli zapytacie się mnie dla czego, pewnie odpowiem, że czasem po prostu potrzebujemy jakiejś zmiany by nie zwariować od szarości dnia codziennego. Wszyscy wiemy również, że wszelkie zmiany w naszym życiu nie zawsze wychodzą nam na dobre, pomimo najszczerszych chęci. Myślicie pewnie, że wiąże się z tym wszystkim jakaś historyjka która ostatnio mi się przydarzyła – otóż nie.
Na szybko i w skrócie co widnieje na dzisiejszym obrazku przy poście. Otóż jest to postać z anime Black Rock Shooter – a dokładniej Yuu aka. Strength. Dla czego STR? Podobają mi się jej kolory przewodnie – Biały i żółty oraz tajemnica na razie owiewająca jej postać. Była ona pokazana tylko przelotnie, przez kilka sekund filmu jako osoba stojąca nad klifem w czarnej, metalowej zbroi z ogromnymi mechanicznymi rękoma. Ciekawi mnie, po czyjej stanie stronie, czy będzie chciała zaprzyjaźnić się czy zniszczyć Black Rock Shooter.
Scott Pilgim Vs. The World v2
Tak więc, byłam w ten piątek ponownie w kinie i to na tym samym filmie z innymi znajomymi którzy jeszcze nie widzieli Scotta. Bez zastawienia się gdy zostałam spytana czy idę z nimi do kina odpowiedziałam tak. Film tak podobał mi się za pierwszym razem, że chętnie obejrzałam go po raz drugi. Zadziwiające jak gdy oglądamy coś po raz któryś zwracamy uwagę na inne szczegóły których wcześniej się nie widziało. Za pierwszym razem w kinie byliśmy w pobliskim Vue – Bilety były dość drogie, lecz bufet był dobry a fotele strasznie wygodne. Tym razem dałam się namówić na spacer aż do doków do Odeon’a. Co prawda okazało się, że kolega ma kupon na 2 bilety i koniec końców nawet nie zapłaciłam za bilet lecz fotele były o wiele mniej wygodne niż w Vue a bufet strasznie drogi… Nie wydałam nawet jednego funta więc nie mam co narzekać. Z tego co mi wiadomo, Scott jeszcze nie zagościł na polskich ekranach, dla tego wole nie pisać nic więcej o samym filmie by nie zaspoilerować niczego.
O zamieszkanych domach i Ostatnich ciemnoskórych lokatorach
Jeśli czytaliście ostatnią notatkę na blogu wiecie o moich znajomych i ich małym chińskim problemie. Otóż problem został rozwiązany jakoś w zeszłą środę, lecz nie do końca. Oprócz sześciu chińskich współlokatorów znajomy znaleźli jeszcze jednego, czarnoskórego architekta, który przez pierwsze trzy dni ich pobytu nawet nie wyszedł z pokoju dla tego tez nie wiedzieli nawet o jego istnieniu. Okazało się, że ma do dokończenia swoje projekty i siedzi nad nimi całe dnie i noce by zdążyć prze ostatecznym terminem oddania prac – oraz to, że oprócz tego miejsca gdzie aktualnie mieszka nie ma nawet domu, więc teoretycznie jest bezdomny. Znajomi doskonale zdają sobie sprawę z tego, że to nie ich problem co on ze sobą zrobi gdy się od nich wyprowadzi, lecz nie bardzo mają serce powiedzieć mu, by po prostu się wyniósł. Jedynym pozytywem całej tej sytuacji jest to, że landlord domu stwierdził, że przeprasza za całą tą sytuacje i tak długo jak ktoś będzie tam jeszcze mieszkał z nimi, nie muszą płacić za dom, jedynie za swoje rachunki.
Kosmiczne statki reggae
Z okazji tego, że spałam u wyżej wymienionych znajomych po kinie, gdyż nie chciało mi się już człapać do domu po nocach, wzięłam ze sobą swojego laptopa i zostałam namówiona do gry w EVE Online – podobno najnudniejsze MMO wszech czasów. Pierwsze wrażenie było takie, że strasznie ciężko to wszystko pojąć – i tak też było, lecz po kilku godzinach zaczęłam rozumieć jak czego używać pomimo tysiąca okienek na ekranie i wiedziałam około co do czego służy po części dzięki wszelakim misją treningowym jakże również dzięki pomocy znajomych którzy siedzieli nade mną pokazując do gdzie i jak robić. Dla czego reggae? Bo pierwsza rzeczą gdy tylko odkryłam odtwarzacz muzyki w EVE było wgranie tam całego reggae z mojego komputera – poczułam, że to może pasować do przemierzania nieskończonego kosmosu. Moim zdaniem było to strzałem w dziesiątkę, gdyż całej flocie poprawiły się od razu morale po nieprzespanej nocy nauczania mnie gry. Zdziwiłam się lekko, że EVE w odróżnieniu od innych MMO jest grą dla osób mających ograniczony czas na grę i nie trzeba spędzać przed komputerem bardzo dużo czasu by sobie pograć i być w tym dobrym. Skille trenują się nawet kiedy wasza gra jest wyłączona, wystarczy je ustawić w kolejce, która starcza na 24 godziny treningu. ( Właśnie w tym momencie szybko sprawdzam swoje EVE by upewnić się, że wszystko co miało się trenować się aktualnie trenuje. Buduje się tez w tym samym czasie nowy statek – na sprzedaż, w końcu jakoś trzeba zarabiać. )
Nauka Lilium
Najmłodsza siostra w tym roku zaczęła edukacje w nowej szkole, swój pierwszy rok w High School. W tygodniu miała pierwszą lekcję muzyki i strasznie spodobała jej się gra na klawiszach. Z okazji tego mama postanowiła zrobić jej prezent i od wczoraj mamy w domu keyboard Yamahy. Skoro mamy już w domu klawisze, to stwierdziłam, że czemu by nie nauczyć się czegoś na nich grać. Padło na Lilium – melodia zawsze bardzo mi się podobała. Okazało się jednak, że przez to, że nigdy nie grałam wcześniej na keyboardzie ta melodia jest dość ciężka. Znalazłam za to lekko uproszczoną wersje którą gra się o wiele łatwiej, w ciągu jakiś pięciu minut nauczyłam się pierwszej połowy, potem siostra zaczęła na mnie wyzywać, że klawisze są jej i nie mam ich dotykać…
SC2 udało się mojej drużynie 3v3 (Ja, Kic i Alt) wyjść z brązu i weszliśmy na 11 pozycje w srebrnej lidze ;] Jeszcze trochę i do platyny! Na dziś to tyle, następny post pewnie w piątek, bo w czwartek zaczynam już uniwersytet – więc będzie pewnie co opisywać.